wtorek, 19 marca 2013

Z poludnia na polnoc i dalej na wschod

Podróżując podążaliśmy śladami Williama Dalrympla i jego świetnej książki o przejawach świętości we współczesnych Indiach. Wszystko dzięki Gosi, która tuż przed naszym wyjazdem podrzuciła mi tę książkę:) I dzięki niej zobaczyliśmy tejjam, a później pojechaliśmy do Śravanabelagoli, jednego z najświętszych miejsc dżinijskich i spotkaliśmy się nawet z mnichem, ze "świętym" z sekty "odzianych w niebo", którzy nago wędrują po Indiach, odrzuciwszy "zwyczajne" życie.

straznicy i strazniczki













A wkrótce przed naszym wyjazdem z Indii odwiedziliśmy Tarapith, polozone na polnoc od Kalkuty, miejsce mrocznego kultu bogini Tary, gdzie prócz świątyni z jej świętym wizerunkiem nad brzegiem rzeki, na terenach kremacyjnych, w szałasach i chatkach żyją sadhu, czciciele Tary, kobiety i mężczyźni w szkarłatnych szatach, gromadzący czaszki i odprawiający wciąż niedostępne dla niewtajemniczonych tantryczne rytuały. Okazali się wyjątkowo weseli i towarzyscy, więc skorzystaliśmy z okazji i zrobiliśmy trochę zdjęć.











Jay Ma Tara!


Kilka obrazkow z Kalkuty:
lassi, wroc...

slynna "College Street", wypelniona stoiskami z milionem ksiazek

najpyszniejsze lody swiata, "kaczori" - w pomaranczy!

tak powstaja bostwa


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz