Podróżując podążaliśmy śladami Williama Dalrympla i jego świetnej
książki o przejawach świętości we współczesnych Indiach. Wszystko dzięki
Gosi, która tuż przed naszym wyjazdem podrzuciła mi tę książkę:) I
dzięki niej zobaczyliśmy tejjam, a później pojechaliśmy do
Śravanabelagoli, jednego z najświętszych miejsc dżinijskich i
spotkaliśmy się nawet z mnichem, ze "świętym" z sekty "odzianych w
niebo", którzy nago wędrują po Indiach, odrzuciwszy "zwyczajne" życie.
 |
straznicy i strazniczki |
A wkrótce przed naszym wyjazdem z Indii odwiedziliśmy
Tarapith, polozone na polnoc od Kalkuty, miejsce mrocznego kultu bogini Tary, gdzie prócz świątyni z
jej świętym wizerunkiem nad brzegiem rzeki, na terenach kremacyjnych, w
szałasach i chatkach żyją sadhu, czciciele Tary, kobiety i mężczyźni w
szkarłatnych szatach, gromadzący czaszki i odprawiający wciąż
niedostępne dla niewtajemniczonych tantryczne rytuały. Okazali się
wyjątkowo weseli i towarzyscy, więc skorzystaliśmy z okazji i zrobiliśmy
trochę zdjęć.
 |
Jay Ma Tara! |
Kilka obrazkow z Kalkuty:
 |
lassi, wroc... |
 |
slynna "College Street", wypelniona stoiskami z milionem ksiazek |
 |
najpyszniejsze lody swiata, "kaczori" - w pomaranczy! |
 |
tak powstaja bostwa |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz