niedziela, 11 listopada 2012

Blogowy pierwszy krok

Od kilku dni jesteśmy już w Indiach, więc uznaliśmy, że to dobry moment na zaktualizowanie naszego opuszczonego (hmm nigdy nie zaczetego) bloga. Bardzo zadomowiliśmy się w Nepalu, ale chęć przygody nas gna i ruszyliśmy dalej;)

Przepraszamy przy tym tych wszystkich, którzy bezskutecznie czekali na jakieś wieści od nas i zapewne podejrzewali, że już całkiem zapomnieliśmy o pewnym malutkim kraju gdzieś daleko w Europie:)
Negujemy tym samym pogłoski o tym, że postanowiliśmy zostać pustelnikami w nepalskiej głuszy lub przyodziać mnisie szaty i zaszyc sie w jednym z klasztorow ukrytych wsrod wiecznych sniegów. Au contraire! Głód odkrywania narasta w miarę podróży, a uczta z naszych dotychczasowych wrażeń była przednia:) W ramach przystawki możemy wspomnieć, że dwukrotnie wspięliśmy się powyżej pięciu tysięcy metrów, marzlismy wśród śniegów i spiekali w słońcu przemierzając góry i dżunglę. W ciągu jednego miesiąca przeszliśmy kilkaset kilometrów górskimi szlakami i zrobiliśmy kilkanascie kilometrow przewyzszen, oglądaliśmy Himalaje w świetle księżyca i słońca, buddyjskie stupy i hinduskie świątynie skropione koźla krwią ku czci bogini Durgi, spotkaliśmy stada jaków, a D. kąpał się w najwyżej położonym jeziorze świata. Wędrowaliśmy przez inny świat, gdzie na murach przy wioskach susza się jacze odchody, a na szczytach wzgórz wysoko nad głowami łopoczą chorągiewki modlitewne. Nie zrezygnowaliśmy też ze zorganizowanej turystyki, co zaowocowało spływem pontonowym i nauką pokonywania kanionow pełnych wodospadów. Chroniąc się przed zimowa aura Europy, zapłaciliśmy cenę ze spłowialych włosów, czerwonych nosów ze schodząca skóra i niespotykanych u nas wcześniej pokładów melaniny. Nie obyło się bez odkryć botanicznych, zoologicznych i geologicznych. To wszystko okraszone ostra mieszanka kulturowa Nepalu z jego religijnym koglem-moglem i ludźmi o wspaniałym usposobieniu.

A zdjecia pojawia sie wkrotce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz